Ostentacyjna religijność, a zwłaszcza publiczne nawrócenia. Coś, co powinno być intymnym przeżyciem, wyciągane na forum, by mieć swoją chwilę. Swoje pięć minut w mediach. To dotyczy siłą rzeczy ludzi, którzy z tymi mediami mają wiele do czynienia i są ich naturalnym środowiskiem. Tylko dlaczego zazwyczaj dotyczy to przebrzmiałych lub gasnących person żurnalistyki lub aktorstwa? Czy gwiazdek pop rozpaczliwie usiłujących utrzymać się na fali, liczących na skapnięcie jeszcze kilku groszy? Kilku kontraktów na świętojebliwym festiwalu? .. Oto czytam ekstatyczne i gorące wyznania nawrócenia dziennikarki, której głupota jest przysłowiowa i która systematycznie dostarcza pożywki do mniej lub bardziej wysublimowanych żartów w całym necie. Oczywiście że jest to możliwe, że po grzesznym, dotychczasowym życiu nagle przyszła refleksja, Pan dźgnął go (ją) palcem w oko (czy w co tam chciał) i nagle doznał objawienia. Alleluja!.. Niechże i tak będzie. Niechże się nawet i podzieli tą radosną nowiną z innymi i poleci im tą drogę! Ale jestem na tyle wiekowy, że pamiętam takie same „nawrócenia” na jedynie słuszną ideologię komunistyczną. Te ekstatyczne zachwyty nad tezami przywódców partyjnych, ta zbiorowa masturbacja kadr oficerskich wojska i policji, większości akademików i działaczy. Dziennikarzy i sporej części artystów. Oczywiście, że taka deklaracja wiary była warunkiem sine qua non do jakichkolwiek możliwości działań, jednak byli tacy, którzy widząc cenę wybierali niedziałanie. Lub robili to z umiarem. Sam wynoszony na ołtarze, niezłomny bojownik z komuną Lech K. w swojej pracy doktorskiej gęsto odwoływał się do światłych tez twórców komunizmu i z zachwytem bulgotał nad geniuszem miłościwie nam ówcześnie panującego Edwarda Gierka. Pamiętam też zbiorowe nawrócenia tejże kadry mundurowej po przełomie w ’89. Ta niesmaczna ostentacja, zawsze w pierwszych szeregach na każdej uroczystości religijnej, ten wysyp ślubów kościelnych i żarliwość neofity w każdym działaniu. Zwłaszcza publicznym. Dlatego też te wszystkie dzisiejsze publiczne nawrócenia bardziej są dla mnie tylko deklaracją lojalności dla obecnego kierunku politycznego, niż nawróceniami sensu stricte. To jest prosto mówiąc prostytuowanie religii. Oto odkryli gdzie leżą konfitury i odkładając zupełnie wstyd i przyzwoitość wyginają się w figury aktualnie obowiązującego tańca. Jakby to nie było nienaturalne i komiczne.

Nie chcę dyktować nikomu, jakby miał wyglądać jego akt nawrócenia, ale im większy ktoś przy tym robi ruch – tym mniejsze wzbudza we mnie zaufanie co do swej deklaracji nawrócenia. I to obojętnie w którą opcję.

(grafika – Piotr Błachut)

Komentarze

comments